To moja trzecia Nowenna Pompejańska, tym razem o uzdrowienie małżeństwa, które legło w gruzach mimo, że oboje mamy dobrą pracę, prestiżowe zawody, materialnie dobrze się nam powodzi, w domu żyjemy jak obcy. Od awantury do awantury o nieistotne w sumie rzeczy, tygodniami potrafimy się do siebie nie odzywać. Taka atmosfera nie do wytrzymanie skłoniła mnie do sięgnięcie po potężną broń w postaci Nowenny Pompejańskiej. W odróżnieniu od poprzednich dwóch nowenn, nie miałam trudności w jej odmawianiu, szło mi łatwo ale to co podczas jej odmawiania działo się u mnie w domu, to był koszmar, awantury były jeszcze gorsze niż przed nowenną, w końcu zaczęłam się zastanawiać, że może dam sobie spokój, bo to i tak nic nie da. Pamiętałam jednak świadectwa osób, że złemu właśnie o to chodzi by zrezygnować, żeby odpuścić i pozostać z uczuciem zupełnej bezsilności i poczucia osamotnienia, Nowennę odmówiłam do końca, ostatni dzień nowenny przypadł na 25.12 pierwszy dzień Świąt, gdzie mój mąż miał pretensje, które znowu wywołały awanturę, jednakże okazało się, że on też podczas jazdy do pracy codziennie odmawia różaniec w tej samej intencji co ja. Nie mogliśmy pojąć, jak to jest możliwe, że modlimy się o to samo a małżeństwo w zasadzie się rozpadło. Nowenna Pompejańska ma moc ogromną, po pierwsze modlitwa powstrzymała mnie od wyprowadzenia się z domu, pozwoliła na jakiś przebłysk racjonalnego spojrzenia na sytuację i opamiętania się przez nas oboje w ostatniej chwili, pozwoliła nam na szczerą od długiego czasu rozmowę. Jeszcze długa droga przed nami ale wiem, że tej modlitwy Matka Boża zawsze wysłucha.
Aleksandra