Szczęść Boże!
Tym czym się pragnę podzielić, trudno nazwać na razie świadectwem. Coś mnie jednak tknęło by już teraz na samym wstępie napisać. Dlaczego? Ponieważ jeszcze niedawno uznałam, że ze względu na brak czasu, muszę na jakiś czas „odeprzeć” odmawianie Nowenny „nie do odparcia”. Powodem jest niespełna półtoraroczny wnuk, który dokonał małej, a właściwie – wielkiej – rewolucji w naszym domu rodzinnym. Jednym słowem stał się przysłowiowym pępkiem świata, który ma swoje wymagania, a szczególnie teraz wszędzie go pełno. Dosłownie jeszcze parę dni wstecz mówiłam znajomym, że z Pompejanką muszę sobie na długi czas odpuścić.
31 stycznia we wspomnienie św. Jana Bosco, do którego przez 9 dni odmawiałam nowennę, na stronie Królowej Różańca Świętego wyświetliła się propozycja, by w tym dniu rozpocząć Nowennę Pompejańską i zakończyć w Święto Zwiastowania NMP. To Dzień Świętości Życia… Trudno było mi odeprzeć tę propozycję. To była wręcz pokusa „nie do odparcia”. Jasna intencja także jakby spadła mi z nieba – za zagrożone aborcją życie poczęte, by wzrastała liczba osób podejmujących się Dzieła Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą. Wgrałam sobie od razu na smartfona aplikację do Nowenny Pompejańskiej, która już niejednokrotnie mi towarzyszyła. Zanim przystąpiłam do odmawiania Nowenny Pompejańskiej, byłam na wieczornej Mszy św. Czytania i Ewangelia dotyczyła dzieci, przy czym nie miałam już żadnych wątpliwości, by zaraz po Mszy zacząć część błagalną. Trochę się wahałam, lecz górę wzięły także tajemnice światła ustanowione przez św. Jana Pawła II. To On był promotorem Cywilizacji Życia, a nie śmierci. Wyniósł na ołtarze heroiczną matkę – św. Joannę Berettę-Molla.
12 grudnia we wspomnienie Matki Bożej z Guadalupe podjęłam się trzynastej w swym życiu Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego i mam przy tym nadzieję, że intencja Nowenny Pompejańskiej ogarnie także to dziecko, za które modlę się codziennie 10-tką różańca. Wsparciem w duchowej adopcji jest fajna, darmowa aplikacja „Adoptuj Życie”, stworzona przez Fundację Małych Stópek.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego cieszy się popularnością. Można rzec – tak… i nie! Wielu uważa – po co się modlić? Modlić się, by niechciane dzieci się rodziły, a potem kończyły w tzw. oknie życia lub jeszcze gorzej? Nie brakuje przecież dzieci porzuconych, pozostawionych przez nieodpowiedzialnych rodziców samym sobie. Kończą w domu dziecka, a domy dziecka pękają w szwach.
Trzeba jednak pamiętać, że osoby które negatywnie oceniają Duchową Adopcję Dziecka Poczętego, nie mają widocznie nawet pojęcia, co do wypowiadanej przez 9 miesięcy modlitwy skierowanej do Pana Jezusa. Warto ją zacytować:
Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem św. Józefa, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Proszę, daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Jeśli rzeczywiście u rodziców wzbudzi się miłość i odwaga – to trudno rzec, że dziecko źle skończy. Sama ustawa antyaborcyjna na niewiele się zdaje, jeśli brakuje modlitwy za matki i ojców. Najważniejsza jest MIŁOŚĆ! Osobiście po każdej Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego otrzymuję czytelne znaki, że wszystko jest ok. Że dziecko przyszło na świat otoczone właśnie miłością. Wiele zależy od zaangażowania osoby adoptującej duchowo zagrożone życie. Można przecież podjąć się nie tylko jednej 10-tki różańca, lecz ofiarować dzień postu lub innych umartwień, a także dodatkowych modlitw np. Nowenny Pompejańskiej. Niestety ze względu na „brak czasu” w poprzedniej duchowej adopcji nie odmówiłam owej 54-dniowej modlitwy. Wzbogaciłam jednak inną nowenną 9-miesieczną oraz modlitwą za wstawiennictwem św. Gemmy Galgani. Raz w miesiącu ofiarowałam także pełny udział w Eucharystii. Jaki był owoc 9-miesięcznej Duchowej Adopcji? Bardzo nietypowy, ale i wymowny… Przełomem był dzień w połowie listopada, gdy wybrałam się z mężem na zakupy do Biedronki. Przechodząc obok stoiska z kwiatami, moją uwagę przykuł pojedynczy, gruby okaz kaktusa z długimi kolcami. Miałam ochotę od razu go włożyć do wózka zakupowego. Jednak na jego widok mój mąż wyraźnie się skrzywił, machnął ręką i czym prędzej oddalił się od stoiska… a ja w ślad za nim. Idąc kolejną alejką, znów mijaliśmy to samo stoisko, lecz z drugiej strony. Tu też się zatrzymałam. Tym razem utkwiłam wzrok w promocyjnej cenie bogato ukwieconego „kaktusa” bez kolców. Mój mąż na jego widok się uśmiechnął, a nawet zachęcił do zakupu „kaktusa” z różowymi kwiatami i licznymi pączkami. W internecie poczytałam sobie na temat tej rośliny o nazwie szlumbergera – u nas zwana potocznie grudnikiem lub kaktusem Bożego Narodzenia. Pochodzi z tropikalnej Ameryki północnej oraz południowej i należy do rodziny zygokaktusów. Tę nazwę od razu skojarzyłam z zygotą. Za tydzień skończyłam Duchową Adopcję, którą uwieńczyłam ofiarą Eucharystyczną. Na smartfonie w ostatnim dniu modlitwy wyświetlił się noworodek przytulamy przez swego ojca. Od razu, jakby na jawie, przypomniały mi się niedawne zakupy w Biedronce – ów gruby kolczasty kaktus i mimikę twarzy mego męża. Na tym się jednak nie skończyło… Spoglądając na to samo stoisko, lecz z drugiej strony – pierwszy towar znalazł się w wózku.
To właśnie czas leczy rany, nawet te najbardziej kolczaste!
Być może matka dziecka, które adoptowałam duchowo, została przez jego ojca pozostawiona z „problemem” sama sobie. Jednak dopiero po czasie coś w jego sercu zapączkowało i rozkwitło – tak jak ów „kaktus” bez kolców.
Zachęcam więc chętne osoby do Dzieła Duchowej Adopcji Dziecka, które nie tylko ratuje życie. Modląc się z wiarą i nadzieją… rozpali się najważniejsza cnota – MIŁOŚĆ!
Nowennę Pompejańską ledwo rozpoczęłam. Czy wytrwam? Trzeba mieć wiarę i nadzieję, że wiosną napiszę świadectwo.
Gabriela