Szczęść Boże!
W roku 2019 przeżywałam dwa małe jubileusze. To 10 lat wstecz po raz pierwszy poszłam z córką na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, której Patronem był bł. Jan Paweł II pod hasłem:
„Otoczmy troską życie”.
To także po raz 10 zdecydowałam się na Duchową Adopcję Dziecka Poczętego, które miałam okazję rozpocząć 26.07.2019 roku przed Cudownym Obrazem Czarnej Madonny we wspomnienie św. Anny i Joachima. Słowa przyrzeczenia poprzedziło całonocne czuwanie, które było uwieńczeniem pieszej pielgrzymki z Zaolzia. Spoglądając i podziwiając Cudowny Wizerunek najlepszej z Matek, zastanawiałam się kim może być matka dziecka, które wzięłam w duchową adopcję. Po dłuższej refleksji pojęłam, że to może być zamożna kobieta. Taką odpowiedź dała mi bogata, ozdobiona szata w Cudownym Obrazie Jasnogórskiej Pani.
Miesięcznik „Różaniec”
Pomimo że codziennie ratowałam to życie 10-tką różańca, modlitwą do św. Anny i Joachima, a także piątkowym postem o chlebie i wodzie — zdecydowałam się na odprawienie Nowenny Pompejańskiej. Poprzednią duchową adopcję także wzbogaciłam w to 54-dniowe nabożeństwo, które wlało w moje serce wiele wiary, nadziei i miłości… i radości. Nie zwlekałam więc długo z podjętą decyzją, lecz zastanawiałam się nad intencją, która ma przyświecać przez 54 dni. Odpowiedź otrzymałam 14.08 w bardzo czytelny sposób. Przygotowując się do wieczornej modlitwy różańcowej, wyjęłam z segregatora archiwalny numer miesięcznika „Różaniec”, których posiadam bogatą kolekcję z kilkuletniej prenumeraty. To wakacyjny numer 7/8 2011, który od razu przeniósł mnie wspomnieniem na pielgrzymi szlak sprzed ośmiu laty. To wówczas, sierpniu 2011 roku zgubiłam na jednym z postojów portfel z plikiem dokumentów. Ta pielgrzymka była wielką łaską, po której pękła skorupa egoizmu. Co takiego kryło się w wakacyjnym numerze różańca? Głównie postać św. o. Maksymiliana Kolbe, a głównym tematem całego numeru była POKORA. W lipcowej części miesięcznika rozważania modlitwy różańcowej były opatrzone obrazkiem Królowej Polski z Jasnej Góry, a w sierpniowej części — Matki Bożej Szkaplerznej. Szkaplerz to swego rodzaju cenna szata — płaszcz opieki. Stąd wysnułam wniosek, iż rzeczywiście matka dziecka może być zamożną kobietą lubiącą modę i klejnoty, której potrzeba właśnie pokory. W sierpniowej części miesięcznika nie zabrakło także artykułu o Wniebowzięciu NMP i w to właśnie Święto 15.08 rozpoczęłam odmawiać codziennie cztery części różańca. Bardzo cenię część światła ustanowioną przez św. Jana Pawła II i trudno mi poskąpić jej w Nowennie Pompejańskiej. Abym nie miała wątpliwości — o dziwo! — w segregatorze oczekiwał kolejny numer miesięcznika z Królową Różańca Świętego z Pompei na okładce i z nim rozpoczęłam szturm do nieba.
Adoptuj życie
Dni upływały, lecz modląc się codziennie o łaskę pokory dla matki dziecka adoptowanego duchowo, przypominały pole bitwy. W każdym dniu okoliczności zwyczajnych zdarzeń dziwnie się komplikowały i to właśnie mnie wzywały do ćwiczenia się w pokorze. Trudno wymagać cnoty pokory od kogoś nieznanego i pogubionego, jeśli samemu bardzo często jej brakuje. Zaczęłam dotkliwie odczuwać pychę w każdej dziedzinie życia, a szczególnie na forum świadectw Nowenny Pompejańskiej. Na forum moje komentarze często wzniecały burzę i czułam, że muszę sobie odpuścić z „mądrymi” poradami czy negatywnymi komentarzami. Tyle jeśli chodzi o świat wirtualny. To zaledwie tylko cząstka, z której można było — dla świętego spokoju — całkowicie się wycofać. To jednak na dłuższą metę nie jest niemożliwe w codziennej relacji z domownikami. Tu nie można schować głowy w piasek, ale też nie można jej dumnie unosić ponad wszystkich członków rodziny. Miałam silne wyrzuty sumienia po nieprzemyślanych, szorstko wypowiadanych słowach, nawet jeśli miały swoją rację. Czułam wyraźnie, że na tym polu bitwy nie jestem jednak sama. Utożsamiałam się z matką tego dziecka, która być może musi stoczyć podobną walkę w swej szarej codzienności. Najważniejsze jest to, że zaczęłam odnosić zwycięstwa. Bardzo uspokoiła mnie i uradowała fajna aplikacja, o której przypadkowo dowiedziałam się z internetu — Adoptuj życie. Można było zainstalować ją już w trakcie trwania Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego, wpisując jedynie datę rozpoczęcia tego dzieła modlitewnego, czyli 15.08.2019 r. Ku radości wyświetliło się dziecko w 7 tygodniu (44 dniu) ciąży, a była to dziewczynka. Motywujące słowa na każdy dzień, możliwość usłyszenia bicia serca poczętego dziecka bardzo urozmaiciły i zarazem uspokoiły kolejne dni wzbogacone Nowenną Pompejańską. 10 września kończyłam już część błagalną, a następnego dnia nastąpił nowy rozdział — część dziękczynna. Tego dnia z segregatora wyjęłam numer z Matką Bożą i Dzieciątkiem na okładce, opatrzonym mottem: „A słowo Ciałem się stało”. Wierzyłam, że serce małego dzieciątka bije, a jego matka ubiera się w szatę pokory. To właśnie wypowiadane słowo może być błogosławieństwem, lecz może także zabić. Jednak pokora to nie tylko unikanie niepotrzebnych słów przez tzw. przysłowiowe ugryzienie się w język. To przede wszystkim przyznanie się do błędów, słowa przeproszenia, dziękczynienia itd. W trakcie trwania nowenny niejednokrotnie upokorzyłam się, gdy komuś w domu coś niesłusznie zarzuciłam, obwiniłam.
Maleńki aniołek
5 października przyjechałam na wzgórze kaplicówka do Skoczowa, aby wziąć udział w całodobowym czuwaniu tzw. Pompejańskiej Nocy Modlitwy. Tego dnia przed wyjazdem zdążyłam odmówić w domu jedynie część radosną różańca. Gdy zajęłam miejsce w kaplicy, wpatrując się w bocznym ołtarzu w obraz Matki Bożej z Pompei, zauważyłam stojącą obok pomiędzy doniczkami z wrzosem ozdabiającymi ołtarz, maleńką miniaturkę aniołka. Moja dorosła już córka, posiada całkiem podobnego w swej kolekcji aniołków, które kupowałam jej na czuwaniach fatimskich. Do Mszy św. rozpoczynającej czuwanie było jeszcze sporo czasu, a więc zdążyłam odprawić kolejną część różańca — światła. Po zakończeniu, wpatrując się nie tylko w obraz Matki Bożej Pompejańskiej, lecz szczególnie w wiszący tuż obok wizerunek św. Jana Pawła Wielkiego, skojarzyłam tę miniaturową figurkę z dzieckiem adoptowanym duchowo. Odczułam, że jest ono otoczone opieką Maryi i naszego świętego Rodaka. Uwierzyłam, że matka dziecka dzięki nowennie zdobyła już na tyle pokory, aby go nie odrzucić. Po uroczystej Mszy św. rozpoczęło się czuwanie różańcowe, na którym zgromadziło się wielu pielgrzymów z różnych zakątków Polski. Grupy zmieniały się — jedni odjeżdżali, drudzy przyjeżdżali, a inni postanowili trwać na czuwaniu przez 24 godziny. W czasie czuwania były dłuższe chwile przerwy, a więc z powodzeniem zakończyłam dwie ostatnie części różańca kończąc modlitwą dziękczynną. Następnego dnia w samo południe została odprawiona Msza św. która zakończyła „noc modlitwy”. Zelatorka ADŚ (Apostolstwa Dobrej Śmierci) podziękowała wszystkim uczestnikom czuwania, a szczególnie tym którzy trwali przez 24 godziny wymieniając nawet ich imiona i nazwiska. O mnie zapomniała, bo po prostu nie zna mnie tak dobrze, jak parafian ze Skoczowa. Poczułam się wówczas bardzo dziwnie — zziębnięta, senna i zapomniana… Wtem osoba siedząca tuż obok mnie z innej diecezji nagle mnie do siebie przytuliła. Usłyszałam słowa — „dobrze, że jesteś!”. To jedno krótkie zdanie rozgrzało serce i ciało, a znaczyło o wiele więcej aniżeli wypowiedzenie imienia i nazwiska wobec całego tłumu. 7 października w Święto Królowej Różańca Świętego zakończyłam 54-dniową nowennę „nie do odparcia”. Tego dnia ofiarowałam Mszę i Komunię za matkę i poczęte życie, które nosi pod sercem. Nowennę Pompejańską zakończyłam, lecz przez pół roku trzeba było jeszcze ratować to życie skromną 10-tką różańca, dołączając także modlitwę do św. Rodziców NMP — Anny i Joachima. W dniach 18/19 października miałam okazję pomodlić się za dziecko adoptowane duchowo w szczególnym miejscu — sanktuarium Matki Bożej Płaczącej z La Salette w Dębowcu. Intencji do omodlenia miałam bardzo wiele, a ponieważ jesienna aura sprzyjała, można było korzystać z promieni słońca i odprawić modlitwę na dróżce różańcowej i Golgocie.
Pokora, pokora, pokora… Ostatnie dni duchowej adopcji
Ostatnie dni Dzieła Duchowej Adopcji upływały z 9-dniową nowenną do Matki Bożej z Częstochowy, wszak to przed Jej Cudownym Obrazem złożyłam przyrzeczenie. Wypadało więc i zakończyć wpatrując się w wizerunek Jasnogórskiej Pani w domowym ołtarzyku, dołączając do każdego dnia nowenny jedną część różańca. W ostatnim dniu duchowej adopcji — 25 kwietnia we wspomnienie św. Marka Apostoła, odmówiłam przed Mszą ostatnią 10-tkę V tajemnicy radosnej, ofiarując Eucharystię za dziecko i jego matkę. O dziwo w pierwszym czytaniu — Pierwszego listu św. Piotra Apostoła — pojawiło się słowo POKORA:
„Najmilsi: Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę…”
Wieczorem klękając do modlitwy przed obrazkiem Matki Bożej z Jasnej Góry, wyjęłam z segregatora ulubiony miesięcznik, by zakończyć 9-dniową nowennę. Ku wielkiej radości, na okładce grudniowego numeru 2017 roku, „ukazała się” Maryja Matka Życia Poczętego. Z wielką radością w sercu odmówiłam radosną część różańca, kończąc duchową adopcję. Tym małym cudem, Maryja dała mi znak, że poczęte życie jest WIELKIM CUDEM!
W ostatnim trudnym okresie nie tylko w naszej Ojczyźnie, ale i na całym świecie — w walce z koronawirusem trzeba było wdziać szatę pokory. Intencja Nowenny Pompejańskiej, którą zaczęłam przedstawiać Maryi 8 miesięcy wstecz, aktualnie powróciła jak echo i ożyła. W dobie koronawirusa na własnej skórze — a raczej duszy — przekonałam się ile we mnie pokory, a ile pychy. Z pewnością i matka tego dziecka także to odczuła, bez względu na narodowość czy zamożność. Wszelkie wprowadzone przepisy ograniczyły wolną wolę, a za bunt można zapłacić wysoką cenę. Nawet obowiązkowe w ostatnim czasie noszenie maseczek ma swoją wymowę. Nie potrzeba żadnych słów by zrozumieć, że najważniejsze jest trzeźwe patrzenie na świat. Przy zasłoniętych ustach trzeba rzeczywiście bardziej wytężyć wzrok i włączyć umysł, aby rozpoznać znajomych przechodniów. Noszenie maseczek nie obowiązuje jednak małych dzieci… Może dlatego, że są najbardziej niewinne?
Gabriela