Kilka miesięcy temu moje małżeństwo zostało dosyć brutalnie zepchnięte na drogę separacji. Wkrótce po tych wydarzeniach zacząłem pracę nad własna osobnością i tym sposobem natrafiłem na Nowennę. Moja intencja została dobrze przemyślana, ażeby nie była zwykłym roszczeniem, ale procesem – poprosiłem Matka Przenajświętsza, aby nauczyła moją żonę kochać mnie miłością, która pochodzi od Boga.
Od samego rozpoczęcia Nowenny, pamiętam że ogarnął mnie niesamowity wewnętrzny spokój (z tego co się zorientowałem do dotyczy to większości przypadków). Natomiast, chciałem podzielić się refleksją związana z tym co stało się tzw. „przy okazji”. Otóż od niepamiętnych już czasów zmagałem się z jedyną jak dotąd dolegliwością w postaci natarczywych migrenowych bólów głowy zwykle raz na 2-3 tygodnie, których nie doświadczam już od ponad 54 dni. Co ciekawe, kilkukrotnie odczuwałem „atak bólu” – był on jednak stłumiony do tego stopnia, że nie odczuwałem absolutnie żadnego dyskomfortu. Jestem przekonany i wierzę, że to znak, iż moja modlitwa została przyjęta, ale nie oczekuje konkretnych terminów realizacji – formę i czas pozostawiam woli Bożej. Ze swojej strony pracuję nad tym, aby być gotowy czekać tak długo jak będzie trzeba, wykorzystując ten czas do pogłębiania swojej więzi z Bogiem.
Nowenna pozwoliła mi wręcz zafascynować się tajemnicami różańca, wielowarstwowością i głębią przekazu, wzajemnym przenikaniem się na linii Maryja-Jezus-Bóg, a wszystko to według słowa klucz – Miłość!
Bartosz