Kilka miesięcy temu mojemu Tacie pękł tętniak mózgu. Gdy tylko dowiedziałam się o tym, co się stało, chwyciłam za różaniec i modliłam się Koronką do Miłosierdzia Bożego. Jadąc do domu rodzinnego, zatrzymaliśmy się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, by prosić Boga o ocalenie życia Taty i szczęśliwy przebieg mającej wkrótce rozpocząć się operacji. To, że operacja była w ogóle możliwa i że przebiegła pomyślnie, było dla nas ogromnym znakiem i darem Bożej Opatrzności. Jednak i kolejne dni nie były łatwe, ponieważ Tata cierpiał na silny ból głowy, leżał w szpitalu (bez możliwości odwiedzin z powodu obostrzeń sanitarnych) i groziły mu ciężkie powikłania przebytego krwotoku. Wówczas, zachęcona przez mojego Profesora, człowieka głębokiej wiary, podjęłam modlitwę Nowenną Pompejańską o powrót Taty do zdrowia. Prosiłam też o wstawiennictwo Świętych Pańskich, do których mam szczególne przywiązanie. Po kilku dniach stan zdrowia Taty pogorszył się i nastąpił udar mózgu. Tatuś przeszedł kolejną operację, która pomimo kolejnych powikłań udała się. Od tego momentu jego stan zdrowia zaczął się poprawiać. Krążąc między szpitalem a domem, wzywałam Matkę Bożą na ratunek. Jednocześnie w intencji Taty modliło się wiele innych osób. Jestem przekonana, że modlitwa przyniosła ocalenie Tacie, ale chroniła również mnie. Tylko modlitwa, w szczególności różańcowa, była w stanie udźwignąć ciężar mojego krzyża. Jednocześnie w kilku momentach leczenia pomoc przyszła z góry, nagle i nieoczekiwanie, poza naszym działaniem, wpływem i wiedzą.
Jak wspomniałam, modliłam się na różne sposoby. Przede wszystkim codziennie uczestniczyłam we Mszy Świętej, ale to właśnie Nowenna Pompejańska towarzyszyła mi nieustannie, w różnych porach dnia, w domu, na spacerze, w środkach komunikacji, w kościele, w szpitalu, w stresującym oczekiwaniu na wieści ze szpitala. Tę modlitwę polecam każdemu, kto nosi w sercu jakąś wyjątkowo trudną intencję. Nie wyobrażam sobie, żeby Matka Boża pozostawiła modlącego się samemu sobie. W moim przypadku nie tylko spełniła moją prośbę, ale dała mi i mojej rodzinie znacznie więcej: pokój, męstwo i nadzieję, jasność umysłu pomimo zmęczenia, wdzięczność Bogu, zdolność widzenia dobra w chwilach trwogi. Była to pierwsza w moim życiu Nowenna Pompejańska, ale przez to, co się stało, czuję się przynaglona do odmawiania kolejnych. Obecnie jestem w trakcie trzeciej.
Wiem, że dla wielu osób, nawet głęboko wierzących, Nowenna Pompejańska może wydać się zbyt dużym wyrzeczeniem. Ja też znałam tę modlitwę już wcześniej, ale nigdy nie potrafiłam zmobilizować się, by ją podjąć. Jednak od dość dawna bliska mi była modlitwa różańcowa.
Dziś mój Tatuś czuje się dobrze oraz odzyskał większość sprawności sprzed choroby. Uważam to za cud. Wciąż towarzyszę mu modlitwą i odmawiam w jego intencji drugą nowennę. Jednocześnie ta modlitwa przemienia mnie od wewnątrz i skutkuje licznymi łaskami w życiu moim i mojej rodziny, bo Maryja zawsze daje nam o wiele więcej niż Ją prosimy.
Z całego serca dziękuję Miłosiernemu Bogu i Jego Matce za cud ocalenia życia i zdrowia Taty oraz wszystkie otrzymane łaski.
A.
Droga A. Twoje słowa przeczytalam ze łzami w oczach i nadzieją w sercu. Niech Dobry Miłosierny Bóg ma Ciebie i Twego Tatę w opiece. Życzę z serca zdrowia. Dziękuję za podzielenie się pięknym świadectwem wiary w moc Matki Przenajświętszej w tych bardzo trudnych czasach. Niech Nam Wszystkim błogosławi. Ewa
Dziękuje za piękne świadectwo działania Miłości Bożej w Twoim życiu. Chwała Panu !!!
Pozdrawiam serdecznie.