Może na początek powiem, że gdyby nie Matka Boża dziś nie miałabym wspaniałego synka i męża. Dziś jesteśmy rodziną, a wtedy nie byliśmy nawet zaręczeni (synka jeszcze nie było na świecie). Byliśmy ze sobą długo, ale coś zaczęło się psuć. Jego szacunek do mnie nagle gdzieś zniknął, a muszę nadmienić, że nie zachowaliśmy czystości przedmałżeńskiej… Wiedziałam, że to jest głowny powód tego co się dzieje. Było coraz gorzej, a ja robiłam wszystko co w mojej mocy żeby to naprawić. A trwało to ok 2 lat… Znałam go, wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem, ale pogubionym. Wyczerpałam wszystkie narzędzia by to posklejać, aż w końcu zaczęłam go o wszystko obwiniać, miałam wtedy przekonanie, że tylko on zawinił.
Kochałam go i wiedziałam, że chcę z nim spędzić życie. Że to co się dzieje złego, to nie my. Przyszedł dzień kiedy poczułam, że ja już nic nie moge, ani on. Że tego się nie da skleić. Że tylko nowenna może to uratować, a jeśli nie to znaczy, że tak ma być.
I zaczęłam odmawiać nowennę (dziękuję mojej siotrze, która mi o niej powiedziała). Po 8 dniach zaczęłam dostrzegać swoje błędy, to że ja również go krzywdziłam. Uświadomiłam sobie, jakie ja mam problemy i słabości i jak bardzo się zagubiłam. Potem powoli zauważałam zmiany u niego. Trochę to trwało, ale było coraz lepiej.
Oboje przeszliśmy niesamowitą przemianę. Potem zaręczyny, ślub, dziecko 🙂 Przed ślubem to już w ogóle była magia, obecność Ducha Świętego czuliśmy niesamowicie… A Matka Boża działa cuda do dziś. Wiem, że gdyby nie Ona dziś bylibyśmy osobno i nieszczęśliwi.
Ola