Wiecie co? Miałem napisać ten tekst już tydzień temu. Ale za każdym razem, gdy siadałem do klawiatury, czułem, że słowa się rozsypują. Bo jak, do cholery, napisać coś sensownego o żałobie? O tym, co czuje człowiek, gdy traci kogoś bliskiego?
No dobra, spróbujmy.
Żałoba. Słowo, które brzmi jak ciężki, mokry koc zarzucony na barki. Niby wszyscy wiedzą, co to jest, ale dopóki nas nie dotknie… Eh, lepiej nie kończyć.
Czas leczy rany? Bzdura!
Ile to trwa? Tydzień? Miesiąc? Rok?
Gdyby to było takie proste. Prawda jest taka, że żałoba to nie jakaś prosta choroba, z której się „wyleczysz” po zażyciu odpowiedniej dawki czasu. To raczej… nowa rzeczywistość. Świat, w którym nagle brakuje jednego puzzla, i nic już nie pasuje jak dawniej.
Pamiętam, jak po stracie mojej mamy, ktoś mi powiedział: „Nie martw się, czas leczy rany”. Chciałem mu przywalić. Bo to bzdura. Czas niczego nie leczy. To my sami, powoli, dzień po dniu, uczymy się żyć z tą cholerną dziurą w sercu.
Czasem mija rok, dwa, pięć lat, a ty nadal czujesz ten ból. I wiesz co? To normalne. Bo miłość nie ma terminu ważności. Żałoba też nie.
Kto może pomóc, gdy świat się wali?
- Psycholodzy, terapeuci – ci od „przepracowywania”. Brzmi jak jakieś kopanie w kopalni emocji, co? Ale czasem to jedyny sposób, żeby nie utonąć. Sam byłem sceptyczny. „Co oni mogą wiedzieć o moim bólu?” – myślałem. A jednak… Czasem potrzeba kogoś z zewnątrz, kto pomoże nam zobaczyć las, gdy my widzimy tylko pojedyncze, połamane drzewa.
- Grupy wsparcia – brzmi jak kiepski pomysł z amerykańskiego filmu, ale nie dajcie się zwieść. Czasem łatwiej pogadać z kimś, kto też nie wie, jak poskładać ten cholerny świat na nowo. Pamiętam moje pierwsze spotkanie. Siedziałem jak kołek, myśląc: „Co ja tu robię?”. A potem ktoś zaczął mówić i… to było jak patrzenie w lustro. Nagle nie byłem sam w tym bagnie.
- Ksiądz, rabin, imam – dla tych, którzy wierzą. Bo wiara to nie tylko niedzielne kazania i święta. To też koło ratunkowe, gdy czujesz, że toniesz. Nawet jeśli nie jesteś zbyt religijny, rozmowa z kimś, kto zawodowo zajmuje się „sprawami ostatecznymi”, może dać ci nową perspektywę.
- Przyjaciele i rodzina – to oczywiste, prawda? A jednak… Czasem to właśnie ich najtrudniej wpuścić do naszego świata bólu. Bo nie chcemy ich martwić. Bo wstydzimy się naszych łez. Ale uwierzcie mi – ci, którzy naprawdę nas kochają, wytrzymają nasze najgorsze chwile.
- Zakład pogrzebowy (polecamy https://www.epitafium.krakow.pl/) – fachowcy z zakładów pogrzebowych na codzień mają do czynienia z osobami w żałobie, ich codzienność to kontakt z takimi osobami. Rozmowa z nimi może pomóc, pokierują jak ukoić ból.
Jak sobie radzić? Metody, których nie znajdziesz w podręcznikach
Jak sobie radzić? Ha, gdybym miał na to prostą odpowiedź, pewnie byłbym teraz na okładce jakiegoś magazynu psychologicznego. Ale kilka rzeczy mi pomogło, może i Wam się przydadzą:
- Mindfulness – tak, wiem, brzmi jak modne słowo-wytrych. Ale to nic innego jak nauka bycia „tu i teraz”. Bo żałoba ma to do siebie, że albo ciągnie nas w przeszłość, albo pcha w niepewną przyszłość. Uczenie się koncentracji na teraźniejszości może być jak znalezienie małej wysepki spokoju w oceanie chaosu.
- Sztuka – nie, nie musisz od razu malować „Krzyku” Muncha. Czasem wystarczy bazgranie w zeszycie czy lepienie z plasteliny. Cokolwiek, co pozwoli Ci wyrzucić z siebie to, czego nie da się ubrać w słowa. Sam zacząłem pisać. Okropne wiersze, naprawdę fatalne. Ale to nie miało znaczenia. Liczyło się to, że mogłem przelać na papier cały ten emocjonalny syf, który mnie dusił.
- Nowe tradycje – bo stare bolą jak diabli. Może zamiast wspominać przy zdjęciach, zaczniesz sadzić drzewa? Albo pomagać w schronisku? Coś, co nada nowy sens. Po śmierci taty zacząłem co roku w jego urodziny robić coś, czego on nigdy nie zrobił, ale zawsze chciał. To mój sposób na to, by jego marzenia żyły dalej.
- Ruch – tak, wiem, brzmi banalnie. Ale uwierzcie mi, czasem zwykły spacer może zdziałać cuda. Nie chodzi o to, żeby od razu biec maraton (chociaż jeśli ktoś ma ochotę, czemu nie?). Chodzi o to, żeby ruszyć tyłek z kanapy i przypomnieć sobie, że świat nadal się kręci.
- Dziennik wdzięczności – okej, to brzmi jak porada z taniego poradnika dla gospodyń domowych. Ale jest w tym metoda. Bo żałoba ma to do siebie, że zabarwia wszystko na czarno. A spisywanie rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni, nawet tych najmniejszych, pomaga zobaczyć, że życie to nie tylko strata.
Strach, który paraliżuje
Boicie się, że jak „przepracujecie” żałobę, to zapomnicie? Że będzie to oznaczać zdradę pamięci bliskiej osoby?
Rozumiem to. Naprawdę. Sam przez to przechodziłem. Bałem się, że jeśli przestanę cierpieć, to znaczy, że przestałem kochać. Ale pomyślcie – czy ta bliska osoba chciałaby, żebyście zatrzymali się w miejscu? Żebyście przestali żyć?
Przepracowanie żałoby to nie wymazanie wspomnień. To raczej… nauczenie się życia z blizną. Bo ona zawsze będzie, ale nie musi boleć przy każdym ruchu.
Innowacje w terapii żałoby? Tak, to nie żart
A teraz coś, co może Was zaskoczyć. Słyszeliście o terapii VR w żałobie? Albo o neurofeedbacku? Brzmi jak science fiction, ale to już rzeczywistość.
VR pozwala stworzyć bezpieczną przestrzeń do zmierzenia się z trudnymi emocjami. Wyobraźcie sobie, że możecie „spotkać” się z bliską osobą w wirtualnym świecie, powiedzieć to, czego nie zdążyliście powiedzieć. To nie zastąpi rzeczywistości, ale może pomóc w przepracowaniu niektórych aspektów straty.
A neurofeedback? To jak nauka jazdy na rowerze dla Waszego mózgu, który po stracie często działa na pełnych obrotach. Pomaga w regulacji układu nerwowego, często rozstrojonego po traumatycznym doświadczeniu straty.
Są też aplikacje do „cyfrowej żałoby”, które pomagają uporządkować wspomnienia, zdjęcia, nagrania związane z bliską osobą. To może być sposób na stworzenie cyfrowego albumu wspomnień, do którego zawsze można wrócić.
Żałoba w kulturze – nie jesteśmy sami
Wiecie co? Czasem pomaga mi świadomość, że nie jestem pierwszym człowiekiem, który przez to przechodzi. Żałoba jest częścią ludzkiego doświadczenia od zarania dziejów.
Weźmy literaturę – ile wielkich dzieł powstało z bólu po stracie? „Treny” Kochanowskiego, „Do M*” Mickiewicza, „Rok myśliwego” Miłosza. Albo muzyka – „Lacrimosa” Mozarta, „Hurt” Johnny’ego Casha. To pokazuje, że w tym bólu jest też jakaś uniwersalna prawda o człowieczeństwie.
A tradycje? W każdej kulturze znajdziemy rytuały związane z żałobą. Od irlandzkiej stypy, gdzie pije się i świętuje życie zmarłego, po japońskie obon, gdzie zapala się latarnie, by wskazać drogę duchom przodków. To pokazuje, jak ważne jest, by dać sobie przestrzeń na przeżywanie straty.
Zakończenie, którego nie ma
Żałoba to… no cóż, to gówniany proces. Raz będziecie czuć, że dajecie radę, by za chwilę znów wylądować na dnie. To normalne. To ludzkie.
I na koniec – szukanie pomocy to nie słabość. To odwaga. Bo trzeba jej cholernie dużo, żeby przyznać, że nie dajemy rady sami.
Jeśli czujecie, że potrzebujecie wsparcia – sięgnijcie po nie. Terapeuci, grupy wsparcia, bliscy – są tam dla Was. Nie musicie przez to przechodzić sami. Naprawdę.
A teraz? Weźcie głęboki oddech. I zróbcie pierwszy krok. Jakikolwiek. Bo czasem to wszystko, co możemy zrobić. I to jest okej.
Pamiętajcie – nie ma magicznej recepty na przejście przez żałobę. Każdy z nas musi znaleźć swoją drogę. Ale nie musimy iść tą drogą sami.
I wiecie co? Może kiedyś, za jakiś czas, złapiecie się na tym, że się uśmiechacie, wspominając bliską osobę. I może, tylko może, nie poczujecie przy tym wyrzutów sumienia. Bo to właśnie jest cel – nie zapomnieć, ale nauczyć się żyć dalej, niosąc w sercu pamięć o tych, których kochaliśmy.
To tyle. A może aż tyle. Bo o żałobie można by pisać książki. I wiecie co? Może kiedyś taką napiszę. A tymczasem – trzymajcie się. I pamiętajcie – nie jesteście sami w tym doświadczeniu. Nawet jeśli czasem tak się wydaje.
Żałoba to trudny okres czasu, ale trzeba zdać sobie sprawę, że dla osoby zmarłej – to także może być trudny okres, zwłaszcza jeśli zabraknie modlitwy. Nawet jeśli ktoś umiera w opinii świętości, nie należy tego bagatelizować uznając, że ta osoba z pewnością jest już w niebie. Modlitwy nigdy za wiele, zwłaszcza za dusze cierpiące w czyśćcu. Warto zostać np. członkiem bractwa o. Wenantego Katarzyńca i odmawiać każdego dnia krótkie modlitwy+100 razy wieczny odpoczynek. Można zostać członkiem Apostolstwa Pomocy Duszom Czyśćcowym. Człowiek zazwyczaj nie lubi i unika tematów związanych z przemijaniem i śmiercią, która tak naprawdę jest dopiero nowym początkiem… ale po tamtej stronie. Warto już za swego życia modlić się o własną dobrą śmierć. Nie bez powodu powstało Apostolstwo Dobrej Śmierci. Od tego jak każdy przygotuje się do własnej śmierci, która jest nieunikniona, może także zależeć jak inni przeżyją żałobę po nas. Nie należy również unikać i lekceważyć modlitwy za osoby konające. Przy konającym nie można bać się ustawić zapalonej świecy i chwycić za różaniec. Z tematyką śmierci trzeba się po prostu zżyć i często spoglądać na krzyż.